Header Ads

Header ADS

"Za stary, za młody..."


...zbyt poważny, zbyt niepoważny, za mądry, za głupi, za bardzo blondyn, za bardzo brunet." 




Więc właściwie jakim trzeba być człowiekiem, aby słuchać i pasjonować się tą muzyką? Kim trzeba być? Ile mieć lat? Wykształcenie, rozmiar buta? A czy w ogóle to ma jakiekolwiek znaczenie? Być może są to kluczowe czynniki?



Wstęp:

Ostatnio natrafiłem na pewnej grupie FB, na jedną z niezliczonych dyskusji dotyczących "dawnych lat". Czyli jednej z tych, na które nie ma właściwych oraz złych odpowiedzi, w których nie jesteśmy w stanie dojść do wspólnego konsensusu. Czemu więc pisać o tym? Skoro temat jest nie do wyjaśnienia w sposób obiektywny, to do archiwum X i zapomnieć.

Z jednej strony tak.
Natomiast z drugiej strony pomyślałem, że ten temat może posłużyć jako świetny wstęp do nowego bloga, który rozpoczyna działalność z tym właśnie wpisem. Jest idealnym przykładem wielu wątpliwości oraz spraw niejasnych, które ze swojego punktu widzenia będę mógł przedstawić oraz wyjaśnić, aby możliwie ukrócić wszelkie pytania i wątpliwości związane z tym blogiem, moją pasją oraz podejściem do ekstremalnej muzyki. Postaram się zaprezentować szerszy obraz swoich celów oraz założeń, chociaż aby w pełni go zrozumieć, być może warto będzie przeczytać Słowo Wstępu, na moim blogu naukowym, który pozostanie priorytetem.


Więc jak to jest z tym wiekiem? Czytając tego typu dyskusje, które niejednokrotnie przeradzają się w kłótnie oraz próby udowodnienia, że moje jest mojsze niż twojsze, można dojść do wniosków, że widocznie nie ma właściwego wieku na Black/ Death/ Power/ Dowolny metal. Na wszystko jesteśmy najpierw za młodzi, a następnie nie wiedząc kiedy, nagle stajemy się za starzy i jesteśmy postrzegani jako zgrzybiałe dziady, wspominające tylko, że kiedyś to się puste kasety wysyłało pocztą. Być może ten magiczny, "odpowiedni" okres trwa tylko od miesiąca do sześciu? I wtedy właśnie powinniśmy wypocić w internecie tyle zdań nt. muzyki metalowej ile się da, gdyż za chwile młokosy przestaną słuchać? I to jest ten moment, kiedy musimy się wykazać! Udowodnić wszystkim, że jesteśmy metalowymi guru, ekspertami wszechmuzyki i tylko nasza opinia się liczy, jest prawdziwa i nieomylna.

Z tym, że to wszystko jest opinią. Nigdy nie stanie się faktem.

Od siebie:
Piszę o tym wszystkim, ponieważ mnie również to nie omija. Ciągle spotykam się z opiniami innych ludzi traktującymi o muzyce, której słucham.
W przypadku mojej osoby, są to głównie opinie podparte moimi własnymi pasjami, które w pewnym miejscu wydają się wykluczać Black Metal, a już stanowczo Pagan/Viking.

"No bo jak to? Tutaj tworzysz teksty nt. przyszłości, nauki, nowych technologii i utracie znaczenia jednostki w społeczeństwie, żywo to wspierając, pracując w miejscu takim i takim. Jednocześnie słuchasz muzyki o wikingach, diabłach, pogańskich Odynach, lasach, naturze i innych trygławach?"


Prawdę mówiąc, zawsze staram się być człowiekiem analitycznym i racjonalnym. Pewnie rzeczy należy zwyczajnie oddzielać od siebie grubą kreską. Nie przekreślać. Wychowałem się na tej muzyce, towarzyszy mi od dawna. Kiedyś, jako dzieciak być może faktycznie najfajniejszym marzeniem było zaszyć się w lesie, z dala od cywilizacji oraz klaskać gdy piorun zagrzmi. Ale marzenia, w większości swoje początki biorą z wyobraźni, a ta muzyka zawsze żywo na nią wpływała.

Do tej pory ta muzyka stanowi dla mnie jedną z niewielu odskoczni, w których mogę gdzieś tam cofnąć się w czasie i wrócić do nastoletnich czasów, daje mi sposobność do używania własnej wyobraźni w dowolny sposób, bez przerwy ją kształtując, dzięki czemu nie kurzy się i nie znika. Brak wyobraźni, czy brak zdolności do oddzielania faktów od mitów oraz brak zdolności interpretacji, ogranicza nas gorzej niż największe braki w wiedzy. 

Ponad to, nie każde złoto jasno błyszczy. Interpretowanie każdego jednego tekstu, zdania, czy słowa w tej muzyce jest katastrofalnym błędem. Oczywiście teraz każdy myśli, że przedstawię jedyny właściwy sposób interpretacji. Nie.

Nie ma takiego sposobu, nie ma jednej właściwej interpretacji utworu, czy albumy, czy choćby wizerunku scenicznego. Faktem jest, że nie można interpretować tekstu dosłownie, bo to nie tworzy żadnego logicznego sensu. Jednak dalsza interpretacja zależy już tylko od osoby, która tego słucha. Niektóre są lepsze, inne gorsze, ale zawsze pozostaną czysto subiektywne. Bo przecież przekaz zawarty w utworze jest znany najlepiej autorowi, więc aby uzyskać najlepsze interpretacje, musielibyśmy otrzymywać stosowne oświadczenie od twórców, że album należy rozumieć tak i tak.
Czy to rozwiązałoby sprawę? Moim zdaniem nie. O ile twórcy najlepiej wiedzą, co sami chcieli wyrazić, o tyle ślepa wiara w ich nieomylność nie jest dobrym rozwiązaniem. Ujmując to inaczej, zdanie twórcy- nie przekreśla pola dla własnego rozumu. W końcu, jaką mamy pewność, że twórcy trafnie wykorzystali daną symbolikę, czy zabiegi stylistyczne, aby wpasować je do wyobrażonego przekazu? Jaką można mieć pewność, że twórca płyty jest w ogóle obeznany w tym? Czy jest to człowiek zaznajomiony z pojęciami których używa? Symboliką? Może istnieją interpretacje, których on nie poznał? Jest wykształcony, czy może jest analfabetą, czy zna się na temacie, czy się nie zna. Tych rzeczy często się nie dowiemy, więc przede wszystkim myślmy za siebie, przede wszystkim nie polegajmy na zdaniu innych. Wszystko co można i należy interpretować, ma dziesiątki znaczeń i nigdy nie powstanie jedno właściwe, choćby utarte w danej grupie. Więc jeżeli ktoś kiedyś powie, że Szatan to koleś, zapowiedziany przez Venom, który zbawi świat i nie ma innej opcji, bo wszelkie inne opinie są puste i bez sensu. Ok, ma do tego prawo. Kwestia jego własnego umysły najwyżej zostanie poddana w wątpliwość.

Więc czy ta muzyka dla mnie jest już tylko echem z dawnych lat? Również nie. Wiele pięknych obrazów, historii oraz idei dla mnie pozostaje już tylko miłym dla wyobraźni artyzmem, o tyle nie można zapominać, że ta muzyka niesie ze sobą też wiele przekazu, który jak najbardziej jest zgodny z moim obecnym postrzeganiem świata. Ta muzyka niesie ze sobą również wiele wartości, dzięki którym jestem tu gdzie jestem. Przede wszystkim jaki jestem. Jakie są to wartości? Fundamenty, filary i idee? To nie ma żadnego znaczenia.
Jeden powie że to ma sens, inny że tylko tamto. Jeden powie że ta idea jest ponadczasowa, inny że już umarła.

Faktem jest, że człowiek otwarty, moim zdaniem zawsze wyciągnie dobre ziarno od złego, zawsze użyje swojego własnego umysłu, dla własnej analizy i przemyśleń. Nie znaczy to, że zawsze będzie ona dobra. Ale póki jest dobra dla niego, to może nie jest zła?

Ostatecznie, czy można być za młodym, za starym, za ładnym, za brzydkim?
I tak i nie. Można być w dowolnym wieku, można mieć dowolne doświadczenia życiowe, można wyglądać jak prezes, czy profesor, można wyglądać jak bezdomny. Człowiek, który ma znikome horyzonty i widzi tylko drogę z kibla do telewizora zawsze wpasuje się w dowolne z powyższych określeń.

Człowiek, który próbuje, stara się, ma własny cel oraz wizję i wykorzystuje je, aby w jakiś (być może tylko jemu znany sposób), spełniać się dzięki nim. Ma z tego satysfakcję, wiedzę i szacunek innych, odbije wszelkie powyższe. I to się tyczy każdego rodzju muzyki, każdego rodzaju sztuki oraz wielu innych spraw.

Dylematy tego bloga:
Biorąc to wszystko pod uwagę, miałem wiele dylematów co do formy i treści bloga. Nie przeczę, że może się ona jeszcze zmienić.

1) Pierwsza sprawa- Recenzje.

Siedząc w internecie można odnieść wrażenie, że dzisiaj każdy jest w stanie napisać profesjonalną recenzję. Siedząc na różnych strona, portalach oraz forach muzycznych, z grubsza rzadko widać, aby recenzja kogokolwiek różniła się merytorycznie od recenzji kogoś, kto zajmuje się tym od lat. Ale to jest tylko złudzenie, którego ja nie chcę powielać. Większość recenzji napotkanych w internecie jest w 100% subiektywnym zdaniem. I owszem, ja nie wierzę, że zdanie ludzkie może być obiektywne. Ale nadanie jak najbardziej obiektywnej formy jest możliwe, lecz do tego potrzebna jest wiedza z wielu zakresów. Od wiedzy technicznej, poprzez historię, aż po znajomość współczesnych i ciągle zmieniających się trendów, o różnych informacjach zza kulis nie wspominając.
Recenzja dostosowana do przyjętych kryteriów zawsze będzie najbardziej wartościowa dla społeczności.

Ale to nie jest moje podejście, nie czuję się na tyle kompetentny. Dlatego też rezygnuję z takiej nazwy. Raczej ujmę to pod postacią "Spojrzenia na: album", aby jednoznacznie podkreślić czysto subiektywny stosunek do wydawnictwa. W dalszej części tekstu, mogę jednak używać określenia "recenzja", z czystej wygody. Przede wszystkim jestem kolekcjonerem, więc nie chcę ujmować żadnej kapeli poprzez niedocenienie wartości muzycznej/ technicznej, gdyż ta nie gra dla mnie pierwszych skrzypiec. Swoje oczekiwania oraz ocenę, zawsze dostosowuję do płyty. To nie jest tak, że posiadam jedną uniwersalną miarę, gdyż wtedy takie płyty jak Pure Fucking Armageddon musiałbym ocenić na nie więcej niż 2/10. A przecież ta płyta miała ogromne znaczenie dla kultury i historii tej muzyki, o czym nie możemy zapominać.

2) Opisy albumów vs. opisy wydawnictw.
Diabeł tkwi w szczegółach. Dla większości, to jedno i to samo. Dla mnie to niebo, a ziemia. Każdy kolekcjoner to zrozumie. Ciągle walczyłem z myślami, czy oby nie lepiej zostawić tylko opisów wydań, ponieważ chcę, aby to stanowiło główną treść bloga. Jednak po przemyśleniu sprawy, chcąc opisać wrażenia z nowo zdobytej płyty, ciężko byłoby mi to zrobić bez wspomnienia o materiale samym w sobie. A w momencie, gdy w grę wchodzi kilka/ kilkanaście wydawnictw jednego tytułu, zwyczajnie musiałbym pisać w kółko o tym samym. Więc zostaje obecny podział, w którym recenzje albumów umieszczę jednokrotnie, a przy konkretnych wydawnictwach umieszczone zostaną odsyłacze.

3) Cel bloga- grupa odbiorców.
Blog w pierwszej kolejności ma stanowić narzędzie dla mnie samego. Zapewne każdy słyszy, że "hej, nie piszę dla innych, tylko dla siebie"- więc czemu publikujesz?

Nie, blog ma stanowić narzędzie dla mnie, przede wszystkim, ale treść jest publikowana dla ewentualnych zainteresowanych. Dlatego wszelka krytyka, uwagi oraz sugestie są mile widziane. Jednak po co i dla kogo? Dla fanów ciężkiej muzyki, dla kolekcjonerów oraz ludzi, którzy być może dopiero zaczynają swoją przygodę na tym froncie. A być może ktoś, po przeczytaniu jakiegoś wpisu stwierdzi, że od tej pory koniec z mp3 i czas kupić pierwsze wydanie Heaven & Hell? Jeżeli znajdzie się choćby jedna taka osoba, to wtedy będę pewny, że cała praca włożona w tego bloga nie poszła na marne. Oczywiście, służę wszelką pomocą na ile będę w stanie. Nie jestem wyrocznią, nie jestem certyfikowanym rzeczoznawcą (chociaż ci miewają problemy z black metalem). Jednak wszelkie informacje nt. wydawnictw, staram się potwierdzać wielokrotnie, jeżeli jest to tylko możliwe- u twórców oraz wydawców. A wycenę opieram na znacznie większej ilości czynników, niż cena z ebay/ allegro/ discogs.

Innym celem jest nawiązywanie kontaktów kolekcjonerskich, chęć wyrażenia opinii, podzielenia się każdą zdobyczą, ustalenie czy było warto, czy nie?



To wszystko, gwoli wyjaśnienia. Tymczasem zapraszam do czytania oraz komentowania!

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.